Piątek... wreszcie... i długo wyczekiwane dwa dni wolnego :)
Dziś zdałam sobie sprawę, że to już sześć dni jak milczysz... czuję się jakaś lekka... to chyba świadomość Twego milczenia mi tak ciążyła, bo odkąd mniej się nad tym zastanawiam, mniej mi to przeszkadza...
Nie ściskam nerwowo telefonu, raz po raz spoglądając na niego czy może jednak jest tam jakaś kopertka, jakiś znak życia od Ciebie...
Zależy mi na tej znajomości, ( ale też nie zamierzam jak wierna Penelopa czekać na Ciebie lat dwadzieścia... - gdzieś musi istnieć kres hipokryzji...;) ale sam na siebie bata kręcisz....
...żebym tylko ja sama na siebie go nie ukręciła.... bo tak oto wiedziona chęcią bycia kobietą docenioną i potrzebną... a także odrobiną kobiecej przewrotności wyjeżdżam na cały weekend... i o zgrozo.... nie z Tobą....
Dziś zdałam sobie sprawę, że to już sześć dni jak milczysz... czuję się jakaś lekka... to chyba świadomość Twego milczenia mi tak ciążyła, bo odkąd mniej się nad tym zastanawiam, mniej mi to przeszkadza...
Nie ściskam nerwowo telefonu, raz po raz spoglądając na niego czy może jednak jest tam jakaś kopertka, jakiś znak życia od Ciebie...
Zależy mi na tej znajomości, ( ale też nie zamierzam jak wierna Penelopa czekać na Ciebie lat dwadzieścia... - gdzieś musi istnieć kres hipokryzji...;) ale sam na siebie bata kręcisz....
...żebym tylko ja sama na siebie go nie ukręciła.... bo tak oto wiedziona chęcią bycia kobietą docenioną i potrzebną... a także odrobiną kobiecej przewrotności wyjeżdżam na cały weekend... i o zgrozo.... nie z Tobą....
Pan N. ma oczy czystej zieleni, zabójczy uśmiech no i wpadł mi w oko od razu... Znamy się już trochę, bez mała parę lat...
Pana owego poznałam w pracy... gadka szmatka - zadowolony klient i uśmiechnięta konsultantka... Potem parę kawek, spacerków.... i nagle rozeszło się wszystko po kościach....
I gdyby nie to, że zachowanie Pana "Właściwego" mnie doprowadziło mnie do ostateczności, pewnie spędziłabym ten weekend znowu sama w domu... pijąc litry ulubionego napoju, oglądając przez okno lejący się z nieba deszcz i zastanawiając się co jest ze mną nie tak.... A tak, wcielając w życie Plan B, napisałam któregoś dnia do Pana N., że może by tak na jakąś kawkę znów wyskoczyć... i tak się zaczęło...
W efekcie po powrocie z pracy pakuję torbę i znikam stąd na dwa dłuuuuuuuuuuuuuugie dni...
To będzie początek końca, albo koniec początku... albo koniec i początek.... albo wszystko naraz...
Ale jak to mówią: kto nie ryzykuje ten nic nie ma!