Historia pewnej filiżanki

6/05/2015

Nie wiem jak Wy, ale ja ją uwielbiam... nie wyobrażam sobie poranka bez niej... ba, nawet nie przekroczę progu mieszkania w kierunku świata zewnętrznego, dopóki  nie dostanę kubeczka z tym cudnym trunkiem w swoje ręce... a do tego najlepiej jeszcze coś słodkiego!
Od tego zaczynam swój dzień, potem dopiero cała reszta...
Jakiś czas temu, podczas pobytu we Włoszech kupiłam nawet specjalną zaparzarkę służącą do jej sporządzania. Brakowało mi tylko jednego... filiżanek do kompletu. Ale w końcu i te pojawiły się w moim domu. Wygrzebane gdzieś w Holandii na jakimś targu staroci... i co najciekawsze, zupełnie nieużywane.
Biorąc pod uwagę, że za 6 sztuk dałam jakieś 2,5 €, to ubiłam całkiem niezły interes... ha!
I tak oto mając wszystko, czego mi potrzeba zaczynam swój poranny rytuał...
Najczęściej to lokuje się potem na ogrodowej huśtawce... nierzadko z laptopem do kompletu.


Większość z Was zapewne już wie o czym mowa. A jeśli nie to podpowiadam, że bohaterem dzisiejszego dnia jest Kawa... boska ambrozja...
Swoją drogą to miłość ta zaczęła się u mnie całkiem niedawno, bo odkąd pamiętam nie lubiłam ani jej zapachu ani smaku. ...a fusy wprost doprowadzały mnie rozpaczy. Dlatego, kiedy na wszytskich rodzinnych spotkaniach: urodzinach, imieninach itp wszystkie ciocie zamawiały do picia czarną, ja mając w wizjach męczarnie z brazylianą w ustach ( proszę nie mylić z depilacją ;) ) grzecznie brałam coś co nią nie było...
Zapewne długo bym jeszcze popijała herbatkę, gdyby nie wyjazd do Włoch - to właśnie w tym kraju wenecki lekarz Prospero Alpini, jako pierwszy w Europie opublikował informacje dotyczące kawowca, tym samym popularyzując boski napój.
I tu oto nadchodzi moment, gdzie zmienia się bieg historii, a z nim moje gusta. I to nie tyle za sprawą słonecznej Italii, co Pana Niezdecydowanego, który to pamiętnego pierwszego dnia mojego pobytu, zupełnie o to nie pytając uraczył mnie z rana małą filiżaneczką... niesmak zajrzal w oczy, ale jak tu odmówić... Pomyślałam sobie, raz i po krzyku... 
Rzeczywiście raz i było po mnie! Przepadłam z kretesem... I tak już zostało.



Teraz zupełnie nie mieści mi się w głowie, jak mogłam wcześniej egzystować... Tyle lat przepadło, tyle malutkich kubeczków ambrozji przeszło koło nosa... ;) Zresztą, nigdy nie jest za późno, aby odkryć coś nowego i stać się w tym ekspertem. Trzeba tylko chcieć spróbować...

Ale do picia kawy trzeba ponoć dojrzeć, tak przynajmniej mówią... heh... mam tylko nadzieję, że to jednak nie ma nic wspólnego ze starzeniem się.

A Wy? Jakie są wasze historie z nią związane? Macie jakieś swoje ulubione gatunki?

You Might Also Like

8 komentarze

  1. Niestety nie pijam kawy, nie potrzebuję. energie i pobudzenie daje mi zielona herbata :) ale za to uwiellbiam zapach kawy, który energetyzuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herbata gdzies tam u mnie w kuchni ciągle jest i zieloną też zdarza mi się pijać, ale bardzo bardzo rzadko :)

      Usuń
  2. Really love the photography! Wish the text was in english though:D

    xx, Merili
    https://meriliarge.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thanks Merili! Now i just only have Google Translator here ;), but i'm thinking about english version also.

      xx, Deva :)

      Usuń
  3. ja lubię kawę, ale jednak bardzo rzadko ją piję, jedynie okazjonalnie :)
    Malinowe Ciasteczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jeszcze trochę i tak z herbatą będzie ;)

      Usuń
  4. Kawę pijam okazjonalnie, bo w domu mi nie smakuje. Może kiedyś przepadnę... bo póki co uwielbiam aromat kawy:) Za to ogromny ze mnie smakosz herbaty, mam swoje małe rytuały z nią związane, zaparzacze, dzbanki, kubki no i oczywiście zapasy przeróżnych mieszanek gatunków herbaty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, skąd ja to znam :) a i widzę, że niezależnie od ulubionego napoju, czy to kawa czy herbata zachowania smakoszy te same :)

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń

Followers